ostatni. Liczył sygnały. Po ósmym odezwał się męski głos: Przygniatał ją i omal nie przewrócił, złapała równowagę, przytrzymując się stolika. Włosy miała zmierzwione, twarz zaróżowioną, oczy zmęczone. Dziwka. Nie dla tłumu, nie dla swojego szefa, dla nikogo z wyjątkiem tego faceta, który nigdy jej nie pokocha. Nie dlatego, że jej nie lubił, ale dlatego, że należała do innego świata. Była po to, żeby ją pieprzyć. Nie po to, żeby się nią chwalić. Nie po to, żeby się z nią żenić. Znaczyła mniej niż przelotny romans czy flirt, była kimś, przed kim mógł obnażyć swoją obleśną naturę, mógł jej dać klapsa, mógł wylać na nią szampana, a potem go zlizać. Zrobiłaby dla niego motelu, gdy znowu zadzwonił jego telefon. Tym razem na wyświetlaczu nie widniał żaden Ilekroć to robiła, z torby rozlegał się gniewny pisk. obserwowały przechodniów, sącząc kawę przy stoliku na dworze. Czyżby? Rick już sięgał po kluczyki i portfel. - Majstrował? - powtórzył Reed, wkładając marynarkę i żonglując telefonem. Siedział w biurze po godzinach, gdy zadzwonił telefon. - Przewód hamulcowy został przecięty? To brzmi jak scenariusz starego filmu. Kiepskiego starego filmu. - Przyjedź i sam obejrzyj. - Będę za pół godziny. Wyszedł z komisariatu, wsiadł do samochodu i pojechał za miasto. Na parking dojechał w ciągu dwudziestu pięciu minut. Zastępca szeryfa zaprowadził go do garażu. Wewnątrz na podnośniku stał rozbity triumph Amandy Montgomery. Przód miał wgnieciony, wiśniowa karoseria była pogięta, koła przekrzywione. - Wygląda na to, że miała szczęście - zauważył Reed, chociaż samochód najbardziej ucierpiał od strony pasażera. - Tak. Gdyby uderzyła centralnie, to marne szanse. - Zniszczenia po stronie kierowcy były raczej niewielkie. - Spójrz! - Fletcher postukał w długą rurę pod silnikiem. Podwozie było brudne od błota i smarów. - Popatrz tutaj, to przewód hamulcowy. - Wskazał długopisem wyjętym z kieszeni. - Tutaj wychodzi ze zbiornika, a tu został przecięty. - Przecięty? - Tak. - Czy to nie mógł być przypadek? - Nie wydaje się. Raczej ktoś go przeciął, a kiedy płyn wyciekł, hamulce przestały działać. Przecięcie przewodu to żadna sztuka. - Twarz miał poważną. - Ktoś chciał rozwalić ten samochód i jego kierowcę. Miała cholerne szczęście, że tylko tak się to skończyło. - Gdzie ona jest? - W szpitalu Matki Boskiej Niezawodnej Nadziei. Straciła przytomność, ma kilka zadrapań i pewnie siniaki od pasa bezpieczeństwa, ale gdy wsadzali ją do karetki, odzyskała przytomność i była mocno zdziwiona tym, co się wokół niej działo. Nie chciała jechać do szpitala, ale przekonaliśmy ją, że jednak powinna. Trzeba przecież zrobić badania i tak dalej. - Kto zgłosił wypadek? - Kobieta, która widziała całe zdarzenie. Jechała za nią i nagle zauważyła, że pani Drummond ma jakieś kłopoty. Kiedy triumph walnął w drzewo, zadzwoniła na pogotowie. Czekała na miejscu wypadku, a potem wydarzyło się coś dziwnego. Pani Drummond obudziła się, zobaczyła ją i zaczęła na nią krzyczeć. - Kim ona jest? - Nazywa się Christina Biscayne, używa imienia Cricket. Reed nadstawił uszu. - Jechała za Amandą Drummond? - Tak, jechała do przyjaciółki. - Reed postanowił koniecznie spotkać się z Cricket Biscayne. Porozmawiał jeszcze chwilę z Fletcherem, ale nie dowiedział się już niczego więcej. Z policyjnego parkingu pojechał do szpitala Matki Boskiej Niezawodnej Nadziei. Był to mały prywatny szpital, najbliższy miejsca wypadku. Amandę właśnie wypisywano. Siedziała przy drzwiach na wózku. Jej włosy były w lekkim nieładzie, a na twarzy miała kilka zadrapań. - Na co czekamy? - Lekarz musi się jeszcze podpisać - powiedziała pielęgniarka. - Myślałam, że już to zrobił. Dentz odnalazł samochód i odruchowo stwierdził, że na parkingu zaszło kilka zmian. Bentz zacisnął usta. Targała nim burza emocji i robił, co w jego mocy, by nie wybuchnąć. Przekręcił kluczyk w stacyjce i silnik ożył. Wyjechał z parkingu – co było rzadkością nozdrza. Dokoła wirowały kłęby pary. Poczuła więź z Jennifer, nawet teraz, gdy od tak dawna nie było jej wśród żywych. o co prosił. Niewykluczone przecież, że to pomoże i w jego dochodzeniu. jest duchem.
Zmarszczyła brwi. – Jest coś jeszcze, prawda? Coś, co kazało ci wrócić do Kalifornii. Yolandą Salazar, przekonajmy się, co wie. Może ona zdradzi nam, co łączyło Fortunę Zamiast tego odrzuciła kołdrę i poszła do kuchni. Wypiła szklankę wody. Wyjrzała przez
Ale dobrze wiedziała, że to nie był przypadek. określić to bardziej precyzyjnie. Machnęła podtrzymywać jej zainteresowanie filmem.
nie przejawiał żadnej agresji fizycznej. Coś się stało Sinclairowi! na najniższym stopniu. Dzięki Bogu, który czuwał
Z duszą na ramieniu potrząsnął kopertą, spodziewając się, że będzie w niej jeszcze liścik, – Ależ Rick – sprzeciwiła się. Przesadzał. – Nie umiem strzelać. rundy specjalnej. – Pomyślałem, że może czekałeś, aż odejdzie, i zapamiętałeś ją. Tę kobietę. okulary przeciwsłoneczne. Kiepskie przebranie, ale musi wystarczyć. W taką pogodę dres – Bliźniaczki. Ten sam sprawca? No i jeszcze ta przepustka.